W swojej karierze w zawodzie windykatora miałem okazję widzieć już mnóstwo ludzkich dramatów związanych z zadłużeniem. Niestety bardzo często zajmuję się sprawami ludzi starszych, niejednokrotnie schorowanych, którzy z powodu braku wystarczających środków do życia popadli w olbrzymie pętle kredytowe, z których nie są w stanie się wydostać. Ale niestety dług to dług. Nie ma skrupułów i muszę go ściągnąć za wszelką cenę, bo jeśli ja tego nie zrobię, to zrobi to za mnie komornik.
Musze Wam jednak powiedzieć, że nie jest tak, że my staramy się za wszelką cenę gnębić ludzi. W przeważającej większości ci, którzy nie płaca swoich zobowiązań to ludzie, którzy po prostu nie mają z czego ich pokryć. Jak więc możemy zabierać im ostatnie pieniądze, za które mogliby kupić sobie lekarstwa czy jedzenie? Oczywiście tego nie robimy. W takiej sytuacji, kiedy stwierdzimy – zazwyczaj po wizycie w domu dłużnika – że ma bardzo ciężką sytuację finansową, staramy się rozłożyć dług na tak małe raty, by był w stanie regularnie go spłacać. I muszę przyznać, że takim ludziom bardzo często udaje się pomóc, bo dla nich najważniejsze jest to, żeby pozbyć się tego problemu z głowy.
Najbardziej agresywni są zaś ci, którzy wcale nie narzekają na brak pieniędzy. Oni mogliby spłacać swoje zobowiązania, ale po prostu nie chcą, bo albo szukają jakiś kruczków prawnych, wedle których nie będą musieli tego robić, albo czekają na wyrok sądu i możliwość złożenia odwołania, by tylko uniknąć zapłaty zobowiązania. Niestety na takie osoby jest jak dla mnie jedno określenie – złodzieje.