Nie wiedzieć, czemu ale wielu ludzi, którzy mają zaległości w spłacaniu swoich długów przyjmują taką postawę jakby chcieli o nich zapomnieć, wymazać z pamięci – utrzymują jakby sami przed sobą, że tak naprawdę nic się nie dzieje. To zdumiewające. Pewnie wielu psychologów miałoby wiele do powiedzenia w tej kwestii, ale my – ci którym powierzono zadanie ściągnięcia długów mamy z tym naprawdę spory problem. Można wydzwaniać do nich do dziesięć minut, o każdej porze dnia i nocy, z różnych numerów telefonu, a niejeden z nich i tak nie podejmie rozmowy, nawet nie odbierze telefonu!
Niestety nie zdają sobie sprawy z tego, że nie odbierając robią na złość nam – dodają nam pracy, ale to nie jest największy problem. Najgorsze jest to, że tak naprawdę pogarszają tyko swoją sytuację, bo przecież my nie będziemy dzwonić w nieskończoność. Przyjdzie w końcu taki dzień, w którym sprawa trafi do sądu, a następnie do komornika, który ma znacznie większe uprawnienia od nas, bo może dokonać zajęcia nieruchomości, pensji – wszystkiego co ma jakąś wartość dla dłużnika.
Z punktu widzenia windykatora, czyli między innymi mnie – nie warto uciekać przed odpowiedzialnością i warto mimo wszystko podejmować z nami negocjacje. Zawsze jest to oszczędność chociażby na rosnących odsetkach czy w końcu na kosztach procesu i obsługi komorniczej. Podejmując z nami negocjacje, możecie rozłożyć swoje długi na dogodne do spłacenia raty i zaoszczędzicie sobie sporo nerwów i wstydu- chociażby z wysyłanymi do zakładu pracy wezwaniami komorniczymi o zajęciu wynagrodzenia.